Czytałam już wiele recenzji tejże książki, ale z racji, że kilka dni temu sama ją przeczytałam postanowiłam dodać kilka słów od siebie ;)
Autor: Katja Millay
Tytuł: Morze spokoju
Tytuł oryginalny: The Sea of Tranquility
Rok wydania: 2012 (Świat), 2014 (Polska)
ISBN 978-83-7686-234-7
Ilość stron: 456
Moja ocena: 9,5/10
,,Poruszająca i pięknie napisana historia o samotnym chłopaku, kruchej emocjonalnie dziewczynie i cudzie drugiej szansy".
Nie da się ukryć - jest to bardzo poruszająca historia. Od pierwszych stron wciągnęła mnie tak bardzo, że nie mogłam oderwać się od niej tak długo aż nie przeczytałam całej - dosłownie nie mogłam się oderwać. Siedziałam/ leżałam od pierwszej do ostatniej strony, nie wstając, nie jedząc i nie wychodząc z pokoju. Na szczęście (czy ja wiem czy szczęście?) nie zajęło mi to więcej niż 6 godzin, więc z głodu nie umarłam ;)
Dawno tak nie miałam (ostatnio chyba na początku liceum?). W czasach Gimnazjum takie przesiadywanie z książką w pokoju zdarzało mi się bardzo często, czasem nawet przez kilka dni z rzędu (oczywiście codziennie z nową, inną książką). Wtedy dosłownie pochłaniałam książki. Chodziłam do biblioteki minimum raz w tygodniu, wypożyczałam kilka książek, które zaledwie starczały mi na kilka kolejnych dni i znów trzeba było wybierać sie po nowe. Książki wówczas były dla mnie jak narkotyk, nie potrafiłam bez nich żyć, bez reszty potrafiłam się w nich zatracić. Czytając nie zwracałam uwagi na realne życie, co zresztą odbijało się bardzo na nim. Bywało, że wracając ze szkoły jadłam pośpiesznie obiad, szłam do pokoju, rzucałam plecak na podłogę, brałam książkę i czytałam, czytałam, czytałam.... Tak dlugo aż nie przeczytałam do końca bez względu na to czy kończąc była godzina 1 czy 4 w nocy (nie potrafiłam odłożyć na bok rozpoczętej książki). Następnego dnia oczywiście byłam niewyspana i musiałam odpisywać zadania domowe (całe szczęście, ze dobrze się uczyłam i mimo przepisywania zadań rozumiałam je). Za każdym razem jednak wiedziałam, ze warto było zarwać noc ;)
Pamiętam też, że na jednym z próbnych testów gimnazjalnych z języka polskiego była do napisania rozprawka w której należało potwierdzić luz zaprzeczyć słowom: ,,Kto czyta książki - żyje podwójnie". Ojj dokładnie wiedziałam co to znaczy. Ale się wówczas rozpisałam ! No i oczywiście zdobyłam maksymalną ilość punktów ;)
Ale wracając do ,,Morza Spokoju". W gimnazjum uwielbiałam ten stan, kiedy nie potrafiłam przez kilka goddzin oderwać się od ksiązki, kiedy żyłam życiem głównych bohaterów, a kilka dni temu, przy okazji czytania książki Katji Millay on powrócił ;)
W książce tej są dwa przeplatające się głosy, dwaj narratorzy, którymi są główni bohaterowie - Nastya i Josh. Dzięki temu ich życie, zdarzenia poznajemy z dwóch punktów widzenia, raz oczami Nastyi, raz Josha.
,,Pierwszy rozdział zaczyna się słowami:
,,Śmierć nie jest straszna, kiedy już ją przeżyjesz.
A ja przeżyłam.
Już się jej nie boję.
Boję się całej reszty."
Nastya Kashnikov przeżyła prawdziwą tragedię, po której zmieniała otoczenie, przeprowadziła się do cioci Margot, poszła do nowej szkoły, w nowym mieście. Odcięła się od wszystkiego co było związane z życiem przed pamiętnym dniem.W nowym otoczeniu poznaje przystojnego Drew i tajemniczego Josha, który wokół siebie rozpościera ,,pole siłowe". Z czasem między dwojgiem zniszczonych przez życie osób rodzi się uczucie, którego nawet oni nie są do końca świadomi. I choć są ze sobą blisko, to jednak ona nie potrafi, a nawet nie chce zdradzić mu swojego sekretu...
,,Morze spokoju" to wielobarwna, wzruszająca historia o ,,samotnym chłopaku, kruchej emocjonalnie dziewczynie i cudzie drugiej szansy". Opowieść jest piękna lecz nasączona bólem. Finał jest bardzo emocjonujący. (Wzrusza? Ryczałam jak głupia !)
Mam nadzieję, że na podstawie tej książki powstanie niedługo film. Z całą pewnością wybiorę się na niego do kina !
Au revoir,
Letkaa.